Produkt archiwalny
Produkt archiwalny
Dynamiczna i inteligentna militarna science fiction. STEFAN RAETS, TOR.COM
Trzymający w napięciu thriller, dynamiczne sceny walk, niezwykła technologia militarna, świat z barwnie nakreślonymi postaciami i złowieszczymi spiskami politycznymi. MICHAEL HICKS, AUDIOBOOK REVIEWER
Drugi tom przygód porucznika Shelleya i jego Oddziału Apokalipsy, próbującego walczyć ze światową korupcją i niesprawiedliwością. Zdawałoby się, że oddział żołnierzy, nawet najlepszych, nawet wspieranych cybertechnologią nie ma szans. I nie miałby, gdyby nie wsparcie zbuntowanej sztucznej inteligencji, zwanej „Czerwienią”. O kontaktach Shelleya z Czerwienia opowiadał pierwszy tom cyklu Lindy Nagaty. Drugi zaczyna się w momencie, kiedy Oddział Apokalipsy staje przed sądem. Mamy z jednej strony sprawiedliwych, którzy chcą walczyć z korupcją i niesprawiedliwością, broniąc ojczyzny (jak mówił klasyk „do samego końca, mojego albo jej) a drugiej wielkich tego świata, którzy nie mogą sobie pozwolić na utratę władzy czy twarzy. Oddział Shelleya staje się pionkiem w rozgrywce wielkich i przeważa oczywiście wersja populistyczna, to znaczy pod naciskiem opinii publicznej żołnierze, już pozbawieni funkcji, zostają ułaskawieni. Co nie oznacza, że kończą swoją misję. Wciąż czekają na odnalezienie „zagubione” pociski nuklearne i wciąż pozostaje wiele osób, którym stanowczo, aczkolwiek nieoficjalnie należy dać do zrozumienia, że nie pozostaną bezkarni. W sferze fabularnej książki o Czerwieni są populistyczne i naiwne, a sam Shelley to coś w rodzaju połączenia Janosika z wiedźminem. Chce dobrze, wychodzi jak zwykle, gdzieś w tyle głowy znajduje się ocalenie świata i działanie na rzecz ludzkości a tak po ludzku to Shelley po prostu nie może się oprzeć potrzebie walki. Ciekawostką jest oczywiście podstawienie zbuntowanej AI w miejsce demiurga czy dobroczynnej siły, zmierzającej do zachowania równowagi we wszechświecie – zwłaszcza, że Czerwień to program… marketingowy. Którego celem jest „wykształcenie” idealnych konsumentów. No i miłośnicy wojskowego sprzętu na pewno zachwycą się zarówno ulepszeniami głównego bohatera (czyli jego scyborgizowanymi nogami) jak i ulepszeniami wątpliwymi, czyli nakładkami, stanowiącymi coś w rodzaju organicznego tabletu, nieustannie dostępnego pojemniczka z prochami i emocjonalnej protezy. To takie chyba nawiązanie Lindy Nagaty do klasyki gatunku typu „Universal sol dier”. Poza tym jak zwykle – dużo strzelania, akcji, „yes, sir”, wyskakiwania ze śmigłowców i atakowania statków na pełnym morzu. Troszkę gorsza jest ta część od pierwszej, mam wrażenie, że chodzi tylko o przedłużenie akcji (szczególnie na pierwszych stronach, kiedy to większość tekstu poświęcona jest temu, co się dzieje na sali sądowej) i przeskok do części trzeciej, w której znowu zacznie się coś dziać. A Shelley trafi w zupełnie nieznane miejsca i będzie kontynuował swoją działalność mścicielsko-prewencyjną.Monika Frenkiel, www.niesamapraca.blog.pl