Produkt archiwalny
Produkt archiwalny
Produkt archiwalny
Produkt archiwalny
Wojna bezlitośnie pustoszy Europę. Do Pałacu Królewskiego w Madrycie przychodzi list, w którym mała Francuzka prosi hiszpańskiego monarchę o pomoc w odnalezieniu zaginionego na froncie brata. Bożonarodzeniowy gest króla względem Sylvie wywołuje lawinę zdarzeń...
Zainspirowane historycznymi faktami Listy do Pałacu to poruszająca powieść o miłości w czasach zarazy wojennej.
28 czerwca 1914 roku w zamachu w Sarajewie zginął następca austriackiego tronu arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg, co zapoczątkowało I wojnę światową. Hiszpania, choć pozostała neutralna, odegrała w tym konflikcie ważną rolę. To w Madrycie aż do 1921 roku działał Urząd do spraw Ochrony Jeńców, zatrudniający pięćdziesięcioro czworo stałych pracowników, których wspierało pięćdziesięciu ośmiu wojskowych i trzystu dyplomatów. Zdołali oni pomóc dwustu tysiącom jeńców wojennych. Przeprowadzili repatriację siedemdziesięciu tysięcy cywili oraz dwudziestu jeden tysięcy rannych żołnierzy. Koszty funkcjonowania Urzędu pokrywał król Alfons XIII.
recenzje-bibliofilki.blogspot.com
blog-projektksiazka.blogspot.com
http://zaczytana-ana.blogspot.com
Mateusz Witkowski - Wp.pl
„Kolor czarny oznacza, że poszukiwana osoba nie żyje. Biały, że została zlokalizowana i że trwają rozmowy mające na celu umożliwienie jej kontaktu z bliskimi. Czerwony, że na razie nic nie wiadomo”. Tak oznakowana była dokumentacja w Urzędzie do spraw Ochrony Jeńców. W urzędzie, który powstał z inicjatywy hiszpańskiego króla Alfonsa XIII podczas I wojny światowej. A wszystko zaczęło się od listu małej Francuzki, która prosiła hiszpańskiego monarchę o pomoc w odnalezieniu brata. O dziwo, bardzo szybko udało się odnaleźć młodego chłopca, a to spowodowało lawinę wydarzeń i powołanie sztabu ludzi, aby służył pomocą więźniom, uciekinierom i innym ofiarom wojny. Wprawdzie Hiszpania, jako państwo neutralne, nie brała czynnego udziału w wojnie ani też nie opowiedziała się formalnie za żadną ze stron, ale zobowiązana była do sprawdzania, czy warunki w obozach jenieckich obu stron konfliktu spełniają wymogi konwencji haskich, zgodnie z którymi jeńcom należy się dobre traktowanie. Zatem hiszpańskie ambasady organizowały wizytacje w obozach, a następnie przedstawiały odpowiednie raporty. Zanim jednak poznamy codzienność pracy w Urzędzie Ochrony Jeńców, Jorge Díaz przedstawia czytelnikom bohaterów. Mamy rok 1914. W Europie robi się niespokojnie. Wszyscy spodziewają się nieuniknionego konfliktu. W Sarajewie ginie arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg i konflikt wybucha, jest to powód do wypowiedzenia wojny. My jesteśmy jednak w Hiszpanii, gdzie życie toczy się w miarę normalnie. Blanka Alerces, córka bogatego markiza, w ostatniej chwili odwołuje swój ślub i zostawia pana młodego przed ołtarzem (ma dziewczyna odwagę, to trzeba przyznać). Gonzalo - brat najlepszej przyjaciółki Blanki - zostaje wyrzucony z domu przez ojca z racji swojej odmienności seksualnej. W innej części Madrytu młodzi anarchiści zaczynają spiskować przeciwko królowi, chcą obalenia monarchii, tyle że nie zgadzają się co do metod działania. Manuel – choć stawia na edukację, a nie na walkę zbrojną, to jasno wyraża swoje anarchistyczne poglądy. Tymczasem król Alfons XIII i jego najlepszy przyjaciel Alvaro Giner korzystają ze wszelkich rozrywek i uciech, jakie można w Madrycie odnaleźć. Natomiast gdzieś dalej ludzie odczuwają już skutki wojny. Doświadcza ich młoda Cyganka z Sewilli, Carmen, która będąc w ciąży musi opuścić rodzinne miasto, gdyż jej mąż Francuz został powołany do wojska. Losy Blanki, Manuela, Gonzala, Alvara, Carmen, jak i innych osób z ich otoczenia w pewnym momencie stykają się ze sobą. Każdy z bohaterów na swój sposób będzie musiał odczuć konsekwencje wojny. I choć historia każdego z nich potoczy się inaczej, to wszyscy będą musieli zmagać się z trudnościami życia w ciężkich czasach. Na początku powieść jest dość chaotyczna. Przez pierwsze 150 stron poznajemy codzienne życie bohaterów, ich emocje, dylematy, obawy. Niektóre postacie trochę się mieszają, a wątki są niespójne. Dlatego powieść może początkowo nużyć. Poza tym Jorge Díaz swoją narrację prowadzi w czasie teraźniejszym. I gdy w przypadku skandynawskich kryminałów taki zabieg jest jak najbardziej trafny, to tutaj wypada tak średnio. Dopiero w trakcie czytania wydarzenia się zazębiają i wszystko staje się jasne oraz klarowne. Ogromny plus dla autora za bardzo realistyczne przedstawienie życia społeczeństwa podczas zmagań wojennych. Wpływu tych zmagań na egzystencję zwyczajnych obywateli. Choć Hiszpanie nie musieli walczyć na frontach, nie ulega wątpliwości, że ich znajomi, bliscy (najczęściej mąż lub żona) przeżywali dramaty. Poza tym wojna ma również inne oblicze, które nie wyziera z oficjalnych raportów o stratach. Ile rodzin się rozpadło, choć nikt w nich nie zginął? Ile par się rozstało? Ile dzieci nie pozna swoich ojców, gdy wrócą po latach? Ilu mężczyzn zastanie w domu potomstwo, którego się nie spodziewa? Przyznaję, że nie wiedziałam o pewnych faktach z historii powszechnej. Mało kto chyba zdaje sobie sprawę z tego, że taki Urząd Ochrony Jeńców w ogólne istniał i tak prężnie prosperował. Król Alfons XIII jest tu przedstawiony jako bardzo empatyczna postać. Przejmuje się każdym przypadkiem zaginionego żołnierza i cieszy się niezmiernie, jeśli uda się kogoś odnaleźć. Sam nie stroi od wszelakich rozrywek, ale ma poczucie ogromnej odpowiedzialności za państwo i zwykłych obywateli. I choćby ze względu na taką postać, książkę warto przeczytać. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że większość wydarzeń to fikcja literacka, a sama kreacja króla jest nieco „ocieplona”, ale bardzo przyjemnie się to czytało. Polecam, idealna propozycja na weekend. Książka o trudnych i odważnych wyborach, o codziennym życiu zwykłych ludzi, w czasach, gdzie cały świat się zbroił i walczył oraz o poświęceniu w imię miłości.Diana Bibliofilka
Pisanie listów zawsze uważałam, za niesamowicie subtelną i intymną czynność. Gdy byłam młodsza uwielbiałam pisać listy. Miałam kilku znajomych z którymi regularnie korespondowałam. Oczywiście z biegiem czasu każdy z nas powoli przestawał je wysyłać jednak do tej pory przechowuję te listy jak największe skarby. Sentyment pozostał. Zawsze również uważałam, że listy niosą ze sobą pewną magię. Maile, wiadomości tekstowe, to wszystko znika, a taki przekaz pozostaje z nami na zawsze. Głównych bohaterów powieści poznajemy tuż przed rozpoczęciem pierwszej wojny światowej. Śledzimy postać zabójcy księcia Franciszka, jego przemyślenia i powody pociągnięcia za spust. Przyglądamy się pięknej Biance, która szykuje się do swojego ślubu i współczujemy jej przyjaciółce Elizie podkochującej się w jej narzeczonym. Gonzalo, brat Elizy musi utrzymać w tajemnicy jego związek z Niemcem Frankiem. Carmen, młoda matka, która musi uciekać z Francji, ponieważ jej mąż, malarz, został zwerbowany do wojska. Manuel, młody anarchista, który uczy dzieci w najbiedniejszej dzielnicy Madrytu. Największym bohaterem wydaje się Alfons XIII, który odpowiedział na list małej Sylvie z prośbą o odnalezienie jej brata, a tym samym rozpoczął projekt, który połączy wszystkich ludzi dotkniętych skutkami wojny. Urząd do spraw Ochrony Jeńców. “Ludzie, jak widać, są bardzo różni: jedni potrafią okraść samotną kobietę z dzieckiem na ręku, inni zaś bezinteresownie udzielają bliźnim pomocy. Może to wszystko wpływ wojny, a może zawsze tak to wygląda, tylko ona, Carmen, żyła wcześniej oderwana od rzeczywistości.” Wojna zmienia każdego. Zmienia nasze poglądy, nasze spojrzenie na świat. Weryfikuje nasze plany i marzenia. Tak samo dotyka naszych bohaterów. Autor powołał do życia kilka kluczowych postaci z różnych warstw społecznych, w różnym wieku, każde z innym bagażem życiowym, jednak każde z nich odczuwa na własnej skórze skutki wojny. Podziwiam postawę króla Alfonsa XIII za to, że nie wciągnął swojego kraju w straszną machinę wojenną i do samego końca utrzymał w Hiszpanii neutralność mimo początkowego sprzeciwu społeczeństwa. Nie zamknął swoich granic i każdemu oferował pomoc. Liczby mówią same za siebie. To dzięki niemu tysiące żołnierzy zostało wypuszczonych na wolność, a rodziny otrzymały wiadomości na temat swoich mężów, ojców i braci. Wokół tego wydarzenia toczą się losy naszych bohaterów. Niektórzy z nich podejmą ciężką pracę dla dobra narodu, niektórzy będą zmuszeni zdradzić to, co najbardziej kochają. Niezdrowe namiętności oślepią, a anarchiści zrozumieją, że przemoc nie zawsze jest jedyną możliwą opcją. “-Myślę, że trzeba próbować być szczęśliwym, a łatwiej być szczęśliwym z kimś, kto jest do nas podobny, odebrał zbliżone wychowanie… Niemniej zdaję sobie sprawę, że życie czasem nas zaskakuje.” Podziwiam autora za ogromny wysiłek jaki podjął w napisanie tej powieści i jej konstrukcję. Fakty historyczne, miejsca, które opisuje stanowią tła, które intrygują i zachwycają nas na równi z życiowymi przejściami naszych bohaterów. ‘Listy do pałacu’ czyta się z prawdziwą przyjemnością i lekkością. Nie ma się czemu dziwić. Jorge Díaz to dziennikarz i scenarzysta telewizyjny, które swoje rzemiosło opanował do perfekcji. Niektórych na samym początku może zniechęcić taka ilość głównych postaci, jednak gdy tylko przejdziemy przez kilkanaście pierwszych stron wszystko już stanie się dla nas jasne. Niektórych może również razić krótka, przedstawione czasami tylko w kilku akapitach wspomnienie jednego z bohaterów, jednak naprawdę można się do tego przyzwyczaić i dalsze czytanie tej powieści będzie szło nam bardzo sprawnie. Tym bardziej, że historie splatają się subtelnie ze sobą. Dzięki takiej konstrukcji możemy wędrować po Europie z bliska obserwując zmiany jakie zachodzą w tkance miasta, przyglądając się atmosferze panującej w społeczeństwie oraz jaki wpływ miała wojna na ich życie. Z ogromną ciekawością chłonęłam obraz społeczeństwa Hiszpanii, rozdartego w wyborze między udzieleniem pomocy Niemcom lub państwom ententy. Mimo iż mieszkańcy nie brali udziału w walkach na froncie, za granicami kraju z różnych względów znaleźli się ich bliscy, od których nie dostali wiadomości o swoim położeniu. Możemy również zauważyć subtelne zapowiedzi zmian, jakie czekają Hiszpanię. Prawa wyborcze dla kobiet, zbliżający się koniec monarchii królewskiej. ‘Listy do pałacu’ to przepiękna powieść o miłości, pasji, zdradzie, wielkich nadziejach i trudnych życiowych wyborach. Jak w kalejdoskopie obserwujemy zmiany zachodzące na całym świecie w tych ciężkich dla wszystkich dziejach świata. Zdecydowanie jest to jedna z tych powieści, które na długo zapadną nam w pamięć.Olga Perlińska
Okres wojen, która nie ma litości dla Europy. Brutalnie ją niszczy, a ludzie giną masowo. Do Pałacu Królewskiego w Madrycie pewnego dnia przychodzi list, w którym mała Francuzka prosi hiszpańskiego monarchę o pomoc w odnalezieniu bliskiego. Król decyduje się na pomoc dziewczynce, a od tamtego momentu akcja nabiera tempa. Powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowiada historię o miłości w czasach zarazy wojennej. Gdy w Sarajewie 28 czerwca 1914 roku zginął arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg, zaczęła się pierwsza wojna światowa. Madryt odegrał szczególną rolę ponieważ do 1921 roku działał tam Urząd do spraw Ochrony Jeńców. Pracownicy tego urzędu pomogli ponad dwustu tysiącom ludzi, prowadzili repatriacje. Wszystkie koszty pokrywał król Alfons XIII. Każdy z bohaterów Gonzalo, Elisa, Carmen, Blanca - muszą zmierzyć się z problemami, które ciążą nad nimi jak czarne chmury. Zacznę może jak zwykle od okładki. Sam tytuł już przykuł moją uwagę. Nie wiem, czy wiecie, ale uwielbiam pisać listy. Tak, te papierowe. Pierwsze dwa listy pojawiły się gdy byłam w czwartej klasie. Kolejno gdy poszłam do gimnazjum, zaczęłam pisać listy z jedną z najbliższych mi osób, którą poznałam przez Internet. Pisałyśmy do siebie na tyle długo, dopóki obowiązki zabrały nam cenny wolny czas. Później poznałam kolejną dziewczynę, z którą się przyjaźnię i dopóki choroba nią władała, wymieniałyśmy się listami. Teraz zaczęła walkę o siebie i nie ma wolnego czasu. Mimo to listy zawsze będą miały dla mnie coś magicznego w sobie. Widzimy jakąś kobietę, jakiś zabytek... Spodobało mi się to, że wydawnictwo wydało tę książkę w twardej oprawie. Nadaje jej pewnego charakteru, a dwa zatroszczyli się o dodatkową ochronę przez niszczeniem. Marginesy i odstępy między wierszami są zachowane, czcionka również jest dość duża i nie utrudnia czytania. Nie znalazłam w powieści żadnej literówki czy innego tego typu błędu. Jorge Díaz jest dla mnie kolejnym nowym autorem, ale to nie jego pierwsza powieść. Z jednej strony bałam się sięgać po tę lekturę, jednak jak już przeczytaliście, coś mnie do niej przyciągało. Ostatecznie cieszę się z mojego wyboru. Jednym z powodów, dlaczego tak sadzę jest sam styl autora. Widać, że wie, o czym pisze. Nie boi się niczego i pewnie stawia kropki na końcu zdania. Plastyczne opisy nie zawsze przyjemnych sytuacji, miejsc sprawia, że chce się czytać bez przerwa. Momentami zdarzało się, że było przeładowanie opisami, ale po raz pierwszy chyba, mi to nie przeszkadzało. Chłonęłam każde wspaniale napisane zdanie, które miało w sobie moc, od której oderwać się nie mogłam. Jest to specyficzna powieść, napisana o czasach bardzo nieprzyjemnych chyba dla wszystkich, a przynajmniej większości. Pisarz posługuje się tak fantastycznym piórem, barwnym takim, kurczę! Ma w sobie magię, którą nas czaruje i nie pozwala zapomnieć o powieści i każe czytać od początku, do końca - bez najmniejszych przerw. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać tak fantastyczny styl i jestem pewna, że nie raz powrócę do lektury, ale i skuszę się na inne powieści tego autora. Bohaterów jest tutaj dość sporo, ale i oni są bardzo wyraziści, dopracowani pod każdym szczegółem. Odnosimy wrażenie, że to nie są ludzie z kosmosu, a z naszego prawdziwego życia. Z początku wydawało mi się wszystko jednym, wielkim chaosem. Zaczynałam wątpić w mój wybór, ale nie poddawałam się. Czytałam dalej i... cieszę się, że to zrobiłam. Wszystko powoli zaczęło się łączyć ze sobą. Zbyt wiele postaci może na początku zniechęcić, ale jak Was proszę, przebrnijcie przez początek i czytajcie dalej, wierzę, że nie będziecie żałować. Każdy z bohaterów jest inny, dlatego niektórych lubiłam mniej, a niektórych bardziej. Jednak ich kreacja jak najbardziej przypadła mi do gustu i mogę Wam zaręczyć, że są w pełni dopracowane, pod każdym najmniejszym szczegółem i też przez prawie pięćset stron, nie sposób się do nich nie przyzwyczaić. Będzie mi smutno, bo się do nich przyzwyczaiłam, a wiem, że nie dostanę nigdzie indziej takich bohaterów. Jak najbardziej są ogromnym plusem dla tej książki. Można powiedzieć, że powieść przynosi melancholijny nastrój, smutny, bardzo taki... powolny. Oczywiście fabuła książki ma z tym wiele wspólnego, bo przecież wojna to nie był okres radości. Oczywiście nie dla wszystkich, dla większości to była walka o przetrwanie... To wszystko nadaje smutny obraz rzeczywistości, która całe szczęście nas teraz już nie dotyczy. Pomimo specyficznej aury jaką podarował nam autor, potrafiłam ją polubić, pokochać tę historii, mimo iż jest mocno powiązana z historią, za którą średnio przepadam. Czytając Listy do pałacu czułam ogromną chęć do zbliżenia się do wydarzeń w niej opisanych. Tak bardzo z czysto historycznej strony. Oczywiście zaraz po skończeniu recenzji to zrobię. Może nie czułam całej palety emocji, ale smutek głównie tutaj dominował. Ciekawość, żal, ale i współczucie dla rodzin jeńców, żołnierzy... Nic dla nich nie było proste, a gdy widziałam obraz małych dzieci, ból rozrywał mi serce. Dlatego też chciałabym Wam po raz kolejny w tej recenzji polecić tę powieść, bo nie jest nijaka. Aura smutku, melancholii powoduje, że omijamy takie lektury, a to będzie największy błąd mijając właśnie tę książkę. Ona sprawia, że zdolność empatii do innych jest odczuwalna bardziej, niż w innych lekturach, naprawdę. Non stop coś się tutaj dzieje, co w sumie jest logiczne. Z jednej strony wojna, wydarzenia z nią związane, a z drugiej strony Urząd, do którego przychodzi tysiące listów, a każde z nich jest inne, dotyczy innych osób, innych sytuacji. Bohaterowie pracujący w tym urzędzie pokazują nam wcześniej wspomnianą empatię. Dlatego tez po części ta lektura tak bardzo przypadła mi do gustu. Melancholijny klimat jednak nie pozwala nam się nudzić. Każe nam śledzić z zainteresowaniem losy bohaterów, które są dość ciekawe. A co za tym idzie, że my, czytelnicy czytamy stronę za stroną, ale jesteśmy bardzo zniecierpliwieni, bo chcemy wiedzieć, co się wydarzy na kolejnej stronie. Reasumując polecam Wam z całego serca tę książkę. Jest piękna, wzruszająca, ale i pełna obrazów wojny, których nikt nie chce pamiętać. Mimo treści zawartych w tej powieści mimo wszystko potrafi zachwycić i oczarować swoim pięknem, co w największym stopniu jest zasługą autora, który napisać lekturę tak rewelacyjną, której nic nie brakuje o tak nieprzyjemnych tematach. Ja jestem autentycznie zachwycona i wiem, że na pewno nie raz jeszcze do niej sięgnę.Magia słowa
Wielkie rzeczy mają często bardzo niepozorne początki, czasem wręcz przypadkowe. Splot okoliczności sprawia, że z czegoś skromnego powstaje coś o wielkim znaczeniu. Nie zawsze głos najsłabszych jest ignorowany, zdarza się, że zostanie on nie tylko usłyszany, ale i wysłuchany. A potem ktoś przejdzie od słów do czynów i wbrew wielu pokaże, że nawet w najbardziej nieludzkich czasach można dostrzec w kimś nie jedynie wroga, ale przede wszystkim człowieka. Czy można brać na poważnie list dziewczynki z francuskiej prowincji wysłany do króla? Wydawałoby się, iż to dziecięca mrzonka jaka nie najmniejszej szansy by w ogóle trafić do adresata. Jednak niekiedy trafiają się szczęśliwe przypadki, Sylvie pisząc swoją prośbę chciała wyłącznie pomóc zrozpaczonej matce, ale czy takich jak ona nie są tysiące, ba setki tysięcy? Konflikt, który dopiero co rozgorzał okazał się większy niż ktokolwiek przypuszczał i ogarnął swym niszczącym płomieniem już tak wielu. Król Alfons XIII nie jest władcą idealnym, lecz słowa napisane przez dziecko zapadają mu w pamięć, czy będzie w stanie spełnić pokładaną w nim nadzieję? Jak odnaleźć jednego żołnierza pośród ich mrowia? Do takiej sprawy trzeba nie tylko zapału, ale i ludzi, umiejących radzić sobie z wielonarodową biurokracją i nieskrywaną wrogością. Blanca Alerces nigdy nie zajmowała się pracą zawodową, coś takiego wywołałoby skandal, a jeden już ma za sobą. Nawet arystokrację obowiązują zasady, a arystokratki w szczególności, nawet postępowi jej przedstawiciele, tacy jak Alvaro Giner, nie postąpiliby tak jak ona. Tych dwoje spotyka się w skromnym biurze we wspaniałym pałacu królewskim by pomóc w realizacji pewnego pomysłu, wydającego się całkowicie nierealnym. Wojna, rozpoczęta po śmiertelnym zamachu na następcę austro-węgierskiego cesarskiego tronu, to konflikt jakiego jeszcze nie widział świat, hiszpański król zdaje sobie z tego sprawę, jego pomoc okazuje się czymś więcej niż jednorazowym kaprysem. A Alvaro i Blanca biorą udział w przedsięwzięciu bez precedensu, chociaż początkowo nie zdają sobie z tego sprawy. Codziennością stają się żmudne poszukiwania, czytanie listów od zrozpaczonych bliskich setek żołnierzy, napływających nieprzerwaną rzeką, dawne rozrywki odchodzą na bok. Czy da się żyć tylko i wyłącznie nieszczęściem oraz przywracaniem nadziei?? Nawet największe oddanie idei czasem ustępuje miejsca uczuciom, muszą one przetrwać niepewność, konwenanse i odrzucenie. Ta kwestia dotyczy nie tylko ich, ale także wielu innych, miłość rzadko kiedy bywa nieskomplikowana, wojenna zawierucha nie sprzyja jej, podobnie jak strach, zazdrość i zemsta. Wielka Wojna, dopiero później oznaczona numerem pierwszym, przyniosła z sobą ogrom zła, wyzwoliła z ludzi to co najgorsze, lecz i dużo dobra, będącego kroplą w morzu cierpienia i łez. Jednak nawet najmniejsze światełko w tunelu rozpaczy to już wiele, chociaż dla niektórych zgaśnie, inni zobaczą jak staje się coraz większe. Jorge Diaz nie napisał monumentalnej powieści, do "Listów do pałacu" takie określenie nie pasuje, nie współgra z tym co chce przekazać autor. Nie skupia się on tylko na jednym wątku, za to daje czytelnikom ich kilka, splecionych z sobą za pomocą postaci i Pierwszej Wojny Światowej, a jako tło służy Hiszpania z pierwszych dwóch dekad dwudziestego wieku. Jorge Diaz przedstawia losy kilku osób, którzy w ciągu kilku wojennych lat muszą stawić czoła starym i nowym lękom, ale przede wszystkim wyzwaniom jakich w ogóle nie brali pod uwagę. Motyw wojny i miłości często bywa wykorzystywany w literaturze i filmie, rzadko się zdarza się by twórca wyważył je tak by nie tylko współgrały z sobą, lecz tworzyły jedna historię. "Listy do pałacu" po części opierają się na faktach, chociaż mogą się one wydawać fikcją, gdyż odeszły w zapomnienie i bardzo niewielu o nich pamięta, a szkoda bo nawet po stu latach robią ogromne wrażenie. Prawda i fabuła wzajemnie się przenikają tworząc kanwę pod historię pełną emocji, destrukcji, zdrady, dojrzewania oraz mierzenia się z samym sobą i oczekiwaniami innych oraz miłości w najgorszym z możliwych dziejowych momentów. Bohaterowie, którzy wyszli spod pióra Jorge Diaz`a zaskakują, czasem denerwują, po prostu nie pozwalają by czytać o nich z obojętnością. "Listy do pałacu" po trosze można porównać do "Łuku triumfalnego" Ericha M. Remearque`a i to nie jedynie z powodu wojny, za tytułami obu kryje się oprócz niej śmierć, ból i konwenanse społeczne. Jednak te pierwsze nie są naśladownictwem, są osobną opowieścią o ludziach próbujących w czasach wojny zrobić coś dla innych i jednocześnie stojących przed przełomem w własnym życiu.takijestswiat.blogspot.com
Listy do pałacu, to książka, w którą trudno było mi się wczytać. Czytałam i czytałam i miałam wrażenie, że lektura przecieka mi przez palce. Nagle jakby coś zaskoczyło. Nie wiadomo kiedy treść pochłonęła mnie całkowicie. Takim punktem przełomowym był moment gdy do pałacu królewskiego w Madrycie dotarł tytułowy list. Głównych bohaterów poznajemy tuż przed wybuchem I wojny światowej. Większość z nich to beztroscy, szczęśliwi młodzi ludzie. Oprócz nich jest także spora garstka ludzi mniej szczęśliwych, obdarzonych troskami dnia codziennego, często sporym bagażem życiowych trosk, niekiedy ledwo utrzymujących się na powierzchni. Nie wiedzą, że za moment ich życie zmieni się o 180 stopni. Niektórzy stracą bliskich, niektórzy majątki, a jeszcze inni tylko (albo aż) złudzenia. Trudno jednoznacznie określić o czym są Listy do pałacu. Z pewnością jest to dopracowana w każdym calu, wielopłaszczyznowa, zmuszająca do przemyślenia wielu rzeczy powieść. Oparta na faktach historia działań hiszpańskiego władcy Alfonsa XIII oraz całej rzeszy anonimowych osób, porywa i wręcz hipnotyzuje. To w Madrycie aż do 1921 roku działał Urząd do spraw Ochrony Jeńców, zatrudniający pięćdziesięcioro czworo stałych pracowników, których wspierało pięćdziesięciu ośmiu wojskowych i trzystu dyplomatów. Zdołali oni pomóc dwustu tysiącom jeńców wojennych. Przeprowadzili repatriację siedemdziesięciu tysięcy cywili oraz dwudziestu jeden tysięcy rannych żołnierzy. Ocalili wielką liczbę istnień ludzkich, sprawili, iż wiele tysięcy rodzin dostało wiadomość o swoich bliskich. Koszty funkcjonowania Urzędu pokrywał król Alfons XIII. Niezwykłe, prawda?!Na kolejnych stronach śledzimy perypetie wielu osób. Niektóre pojawiają się w książce na chwilę, inne goszczą tam przez cały czas toczącej się fabuły. Śledzimy perypetie wielu osób wplecione w wielkie historyczne wydarzenia. Wraz z nimi poznajemy najbardziej tajemnicze zakamarki Madrytu i okolic, a także sekrety wielkiego serca hiszpańskiego władcy. Losy bohaterów toczą się obok siebie, ale w wielu momentach łączą, przeplatają się ze sobą. Ta książka to nie tylko opowieść o niewiarygodnych wręcz dokonaniach grupy ludzi. To także historia wielkiej miłości, afirmacja życia, nadziei, opowieść o pasji, namiętności, zdradzie. Zachęcam do lektury.Brawa dla autora za poruszenie tego w sumie mało znanego tematu i opisanie go w tak wspaniały, chwytający za serce sposób.Katarzyna Maciejewska
Pierwsza Wojna Światowa pustoszy Europę, tymczasem do Pałacu Królewskiego w neutralnej Hiszpanii dociera list. Mała, pochodząca z Francji dziewczynka prosi króla, by ten pomógł jej odnaleźć zaginionego na froncie brata. Poruszony losem dziecka i jego bliskich monarcha uświadamia sobie, jak tragiczne jest położenie wojennych ofiar, walczących, wziętych do niewoli, pozbawionych domu i wieści o najbliższych. Powołuje do życia Urząd do spraw Ochrony Jeńców , który aż do 1921 roku pomaga dwustu tysiącom jeńców wojennych... Ta wzruszająca historia nie jest jedynym wątkiem zawartym na kartach powieści Jorge Diaza, jednak z pewnością jest jednym z ważniejszych. Losy większości bohaterów tej historii krzyżują się w Urzędzie ds. Ochrony Jeńców lub w miejscach ogarniętych wojną. Wojna nie zna litości. Rozdziela rodziny, zabiera bliskich, budzi okrutne instynkty i zmusza do robienia rzeczy, z których człowiek nie jest dumny. Bohaterowie Jorge Diaza również zmagają się z okrucieństwem wojny. Chociaż część z nich jest Hiszpanami i tym samym pozostaje neutralna, to stykają się z nią za sprawą swoich bliskich czy wykonywanych obowiązków. Pomimo szalejącej wojennej zawieruchy w Europie toczy się także normalne, codzienne życie. Ludzie spotykają się, bawią, zakochują. I w tej historii jest miejsce na miłość, choć z pewnością powieści Diaza daleko jest do klasycznego czy banalnego romansu. W Listach do pałacu spodobała mi się bardzo przystępna forma, która sprawia, że tę obszerną przecież lekturę czyta się naprawdę lekko. Atutem jest także to, że autor prowadzi akcję, opierając się na przeżyciach wielu bohaterów. Dzięki temu czytelnik może uczestniczyć w różnych wydarzeniach, przenosząc się wraz z bohaterami z madryckiego pałacu do dzielnicy biedy, z Paryża do Berlina, z neutralnej Hiszpanii do obozów jenieckich rozsianych po Europie. Listy do pałacu są niezwykle ciekawą i wciągającą lekturą, która przybliża działalność Urzędu ds. Ochrony Jeńców, zapoczątkowaną przez hiszpańskiego króla Alfonsa XIII. To także interesujący obraz hiszpańskiego społeczeństwa początku dwudziestego wieku, w którym wyraźnie zaznaczały się różnice pomiędzy poszczególnymi klasami. Polecam serdecznie!Joanna Szarańska, Babskie Czytanie
Znów trochę historii, tym razem okres przeze mnie nieszczególnie lubiany w literaturze, I wojna światowa. Niezbyt lubiany, bo dość bliski, na tyle, by zbyt mocno odczuwać losy bohaterów. Tym niemniej zdecydowałam się przeczytać "Listy do pałacu" i wcale nie żałuję. Spędziłam z powieścią cztery wieczory i nikt nie był mnie w stanie od niej oderwać. Hiszpański król Alfons XIII otrzymuje list z francuskiej prowincji Saint-Martin-de-Hinx, od małej dziewczynki Sylvie. Dziewczynka widząc rozpacz matki, pisze do króla prośbę o odnalezienie jej brata Pierre, który zaginął na froncie, prawdopodobnie dostał się do niemieckiej niewoli. To z pozoru "nieważne" wydarzenie, niesie za sobą mnóstwo innych zdarzeń. Słowa dziewczynki zapadają Alfonsowi XIII głęboko w pamięć i choć wydaje się niemożliwym odnalezienie jednej osoby pośród tylu ludzi, pragnie spróbować. Król ma świadomość tragicznego położenia ofiar wojny. Powołuje do życia Urząd ds. Ochrony Jeńców. To nie jedyny wątek tej poruszającej powieści. Znajdziecie w niej również miłość, mimo wojennej zawieruchy. Ludzi prowadzących spokojne życie codzienne, ale również tych, których bezpośrednio dotyka okrucieństwo wojny. Wraz z bohaterami udacie się do Paryża, Berlina, madryckiego pałacu, czy też do obozów niemieckich w Europie. Powieść inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, co dodatkowo mnie zachęciło. Autor ma lekkie pióro, zatem powieść pochłania się bardzo szybko. Czytając ma się wrażenie bycia razem z bohaterami, tuż obok. Polecam, naprawdę warto. Jorge Diaz urodzony w Alicante 1962 roku. Jest pisarzem, dziennikarzem i scenarzystą telewizyjnym. "Listy do pałacu" to jego trzecia powieść. Osobiście liczę na więcej.Kasia Głowacka
Akcja powieści zaczyna się w momencie, kiedy cała Europa jest ogarnięta I Wojną Światową. W tej sytuacji Hiszpania zachowuje neutralność. I to właśnie tam, przed świętami Bożego Narodzenia, do pałacu królewskiego przychodzi pewien list. Mała Francuska, Sylvie, piszę w nim prośbę do króla, o dowiedzenie się, czy jej brat, który wyruszył na front przeżył, czy też nie. Król bardzo przejął się dziewczynką, i to właśnie wydarzenie zapoczątkowało zorganizowanie Urzędu do Ochrony Spraw Jeńców, który uratował tysiące istnień. Całość powieści jest opowiadana z kilkunastu perspektyw. I właśnie ta mnogość wątków i bohaterów jest tutaj niezaprzeczalnym atutem. Jest to rzadko spotykane w powieściach, tym bardziej, że żaden wątek nie jest tutaj opowiedziany chaotycznie. Każda historia ma swój początek, rozwinięcie, koniec. Właśnie ta mnogość bohaterów sprawia, że ciężko się od tej pozycji oderwać, czytelnik bowiem chce się dowiedzieć, jak losy danego bohatera dalej się potoczą. Skoro mowa o bohaterach i ich mnogości, muszę przyznać, że żadna postać tutaj nie jest napisana w sposób płaski. Są to ludzie z krwi i kości, którzy nas do siebie przekonują, w których historię wierzymy i którzy są dla nas autentyczni. Na ten fakt najprawdopodobniej wpływa to, że całość ciągnie się przez całą I wojnę światową. Przez to całość akcji nie jest nużąca, nie ma za dużo wątków w jednym momencie. I przechodząc do Wojny - przez to, że w tej książce pojawiają się prawdziwe postaci, wydarzenia, fakty, tylko zyskuje na autentyczności i jest to dodatkowa wartość dla czytelnika. Podsumowując, jest to historia o miłości w czasie wojny, o poświęceniach, trudnych, czasem wręcz niemożliwych decyzjach. Jest to powieść o człowieczeństwie w nieludzkich czasach. Moim zdaniem, jest to najlepsza premiera tegoroczna, którą do tej pory czytałam.anjaelektra.blogspot.com
Pisanie listów to bardzo intymna sprawa. Pewnie wiele z was nigdy nie korespondował z nikim w taki sposób. Dlatego musicie uwierzyć mi na słowo, że słowa pisana na papierze to najlepsza pamiątka w moim życiu. Nic tego nie zastąpi ani maile, SMS-y czy rozmowa przez telefon. To trwała i bliska pamiątka mojemu sercu. Dlatego też z czystej ciekawości sięgnęłam po książkę „Listy do pałacu ". Niestety książka nie podobała mi się aż tak bardzo, jak bym tego pragnęła. Na samym początku książki poznajemy Biankę. Młoda szlachcianka przygotowuje się do ślubu. Jednak dowiaduje się, że jej przyszły mąż posiada liczne kochanki. Kobieta postanawia nie spełniać oczekiwań rodziców i z pomocą ojca, chce iść do pracy. Dostaje posadę w nowo powstałym Urzędzie ds. Jeńców. Do urzędu napływa masa listów od bliskich osób, które chcą dowiedzieć się co dzieje się z ich bliskimi. Biance w pracy pomaga mężczyzna, który ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem. Jak to bywa w takich książkach mamy mnóstwo bohaterów, których losy poznajemy w krótkich rozdziałach. Losy łączą się ze sobą, przez co książka ma nam się wydawać ciekawsza. Blanka to kobieta, która postawiła się matce i sprawiła, że kobiety miały prawo pójść do normalnej pracy. Jej pomocnik to Manuel anarchista, który za cel życiowy obrał sobie obalenie monarchii w państwie. Poznajemy również Alvaro Kierownik urzędu ds. Jeńców oraz bliski przyjaciel króla, oraz Gawriło, serba, który zabił francuza Ferdynanda. Oczywiście to nie wszystkie barwne postacie, jakie poznajemy w książce, ale te najważniejsze. Teraz wyjaśnię wam, dlaczego powiedziałam, że książka nie skradła mojego serca. Ponieważ zabrakło w niej realnego przesłania. Autor pomieszał nam wiele wątków z historią, ale prawda jest taka, że książka chociaż lekka, czyta się bardzo źle. Nie twierdzę, że jest to zła książka, bo sama w sobie jest piękna o miłości, zdradzie, poświęceniu. Jednak mi w niej zabrakło kropki nad całością. Jednak i tak uważam, że warto, jest zapoznać się z tą powieścią, bo może akurat w wasze życie wprowadzi coś innego. Moja mama np. jest zachwycona tą powieścią i czyta ją już po raz drugi.http://zaczytanamarzycielka8.blogspot.com